sobota, 12 grudnia 2020

Serwis palnika

 Ucieszony sukcesem z wymiany motoreduktora podajnika 2 zapomniałem opowiedzieć o serwisie palnika. Wykonałem go na początku sezonu 2020/21. Instrukcja zaleca czyszczenie i smarowanie palnika co 6 miesięcy, ale życie jest życiem ;) Od uruchomienia w grudniu 2016 palnik nie był rozbierany. Nie był też smarowany. W międzyczasie odbył się remont piwnicy, którego ślady znalazłem we wnętrzu, ale o tym za chwilę :)

Zaczynamy od odkręcenia palnika od drzwiczek popielnika. Przykręcony na dwie śruby "ósemki". Od strony ognia zapieczone. Pierwszy schodek. Dwa klucze nasadowe "13" i jedziemy. Po chwili łby śrub urwane i mamy palnik na stole.



Tylna obudowa jest zamontowana na dwa imbusy. Odkręcają się bez problemu.


Na obudowie ślady po zalewaniu posadzki piwnicy "chudziakiem". Wentylator świetnie zaciągnął cement do środka.



Kolejne cztery śruby i płyta z wentylatorem oddziela się od części ze sztokerem. Klucz imbus 4.5 albo 5, nie pamiętam.




W tym momencie warto ostrożnie wyciągnąć zapalarkę i odkręcić jej przewody od listwy zasilającej.





Z zapalarką należy obchodzić się ostrożnie. Jest to element ceramiczny. Mimo tego, że byłem bardzo uważny, popełniłem w którymś momencie błąd. A może to po prostu zmęczenie materiału? Po zamontowaniu okazało się, że rozżarza się, ale zbyt słabo, by odpalić pelet. Ale o tym pózniej.


Tak wygląda zapalarka po 7414 rozpaleniach w palniku (siedmiu tysiącach czterystu czternastu).

Płyt sztokera została wypolerowana przez pelet wpadający między ślimak a ścianę. O tym wspominałem we wcześniejszym wpisie.




Powyżej sztokera znajduje się czujnik temperatury podajnika, na godzinie drugiej mniej więcej - czujnik detekcji płomienia. Warto go przeczyścić.

Rozkręcamy dalej.


Lewy dolny róg - cement z remontu.


Komora sztokera.


Po odkręceniu kolejnych czterech śrub mamy na wierzchu łożyska i ich bieżnie. 


Zapadka rury palnika. Potrafi straszyć po nocach tych, którzy mają kotłownię na poziomie sypialni. Ja ją zakleiłem smarem ŁT-43 i cyka jak świerszczyk. Na sucho? Katastrofa. 


Tu należy się przyłożyć.



Bieżnia łożyska od strony dolnej (tam, gdzie zalega żar). Nie ma tragedii, ale zabezpieczenie antykorozyjne znika.


Skutek nierówno skręconych czterech śrub ze sprężynami po pierwszym smarowaniu łożysk. Smarowania dokonano po ok. tygodniu użytkowania, w grudniu 2016. Od tamtej pory nikt tam nie zaglądał. To jest powodem tego zużycia materiału. Moja wina.


Te cztery śruby należy uważnie skręcić. Dobrze byłoby mieć klucz dynamometryczny.




Widok od strony komory spalania.


Rozkręcamy rury palnika, zewnętrzną i komorę paleniskową.



Rura zewnętrzna od strony sztokera nie wygląda najgorzej.




Spodziewałem się, że przestrzeń między obiema rurami będzie kompletnie zaklejona. Nic takiego się nie stało. Było tam trochę pyłu, zupełnie bez wpływu na pracę palnika.


Cztery sezony na pelecie bez atestu dały o sobie znać, ale tragedii nie ma. Niewątpliwie do korozji rury wewnętrznej palnika przyczynił się fakt, że nie wyciągałem palnika po sezonie grzewczym. Wilgotna piwnica i słaby ciąg w lecie zrobiły swoje.


Po złożeniu palnika okazało się, ze zapalarka jest uszkodzona (niespalony pelet pod palnikiem po pierwszej próbie rozpalenia). Na szczęście zapasowa leżała od dwóch lat na półce.

Podsumowując: NIE TAKI DIABEŁ STRASZNY, JAK GO MALUJĄ.

PS. W linku nieudana próba rozpalenia zużytą grzałką:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.