piątek, 29 listopada 2019

Początki

"Kochówka", rok budowy ok. 1942.

O domu


W kwietniu 2013 roku zakupiliśmy w okolicach Olsztyna poniemiecki dom do remontu. Został on wybudowany ok. 1942 roku i ma konstrukcję typową dla terenu byłych Prus Wschodnich. Fundament z kamienia polnego, parter i poddasze pod dwuspadowym, krytym dachówką, dachem. Mur z czerwonej, ręcznie wyrabianej cegły.
Dom w chwili zakupu był nieocieplony i częściowo zmodernizowany. 


Pierwotna instalacja CO i CWU dla palenia węglem i miałem


W części parterowej zostało wykonane ogrzewanie podłogowe (łazienka, kuchnia, przedpokój, pokój). Niestety, podłogówki nie ma w salonie i wiatrołapie. Cztery pętle OP były sterowane zaworami RTL. Do tego dołożono aluminiowe grzejniki w każdym z pomieszczeń. Zasobnik CWU z jedną wężownicą ma pojemność 120 l. Woda była podgrzewana w czasie palenia w kotle i miała jego temperaturę. Zamontowano w nim również grzałkę elektryczną, z której również korzystamy. Całość napędzała pompa Grundfosa a regulacją temperatury na obiegi zajmował się zawór trójdrogowy sterowany ręcznie. O tym, że można kręcić tym zaworem dowiedziałem się po dwóch sezonach na węglu i miale, ale o tym innym razem ;) 


Pierwsze spotkanie z kotłem.

Poprzedni właściciel zamontował w kotłowni kocioł "wszystkopalący" Heitz 16M. Jest to dość prosta konstrukcja z wielkimi drzwiami załadowczymi, mająca ułatwić palenie drewnem. Przydały się te drzwi bardzo, gdy pozbywałem się materiału ze starej, walącej się komórki :) Ułatwiają one również czyszczenie wymiennika, ale w tym momencie jest to ich jedyna zaleta. Nie są zbyt dobrze izolowane i skutkuje to tym, że w czasie pracy i postoju kotła są dość gorące i tym samym generują straty. Jest to kwestia, którą koniecznie trzeba rozwiązać. O ile przy paleniu węglem nie było to jakoś szczególnie odczuwalne, to przy pellecie już jest. 
Sprzedający dom niezbyt dbał o prawidłowe palenie w tym kotle i jak widać, kotłownia nie wyglądała zbyt dobrze. W jeszcze gorszym stanie było wnętrze tego - wtedy - trzylatka. Generalnie - katastrofa.

Wnętrze "urządzenia do suchej destylacji węgla kamiennego i drewna"

"Co robić, panie, co robić???"


Jako, że wcześniej mieszkałem w bloku, palenie w kotle zasypowym było mi zupełnie obce i musiałem się uczyć sam na własnych błędach.
Pierwszy z nich, to zakup paliwa. Ponieważ w DTRce kotła napisano, że kocioł jest przystosowany do palenia miałem, a miał powinien być tani, to go kupiłem. Przez internet. Pakowany w worki. I to jeszcze ambitnie dwie tony, tona słabszego na cieplejsze dni i mocniejszego, na większe mrozy. W 2014 r. kosztował odpowiednio 620 i 660 zł za tonę. Jak widać, nauka kosztuje. Nie dość, że był mokry, to jeszcze ten "mocniejszy" nie chciał się palić... Wykończyłem resztki mieszając z tym gorszym. Tak się skończyła moja przygoda z miałem. W 2015 kupiłem już normalny węgiel i na rozpałkę odpady ze stolarni, klocki bukowe, brzozowe i sosnowe. Super sprawa, bo do produkcji mebli musiały być odpowiednio wysuszone. 
Kolejny z błędów, to niezauważenie zaworu trójdrożnego. Kiedy już opanowałem ustawienie temperatury kotła, ustawienia i intensywność nadmuchów oraz temperaturę załączenia pompy CO, zacząłem robić w domu saunę z lodówką, na przemian.
Wieczorem temperatura dochodziła do 25'C, a rano miałem 19. No i biegiem do kotłowni :) Fajne to nie było.

Ratunek

Moim szczęściem w nieszczęściu było wcześniejsze odkrycie przeze mnie strony czysteogrzewanie.pl
Jeżeli ktoś zaczyna myśleć o kupnie czy budowie własnego domu, to powinien tam trafić jak najprędzej. I tak trafi tam prędzej czy później ;) 
To dzięki tej stronie wiedziałem przynajmniej, ze w moim Heitzu powinienem palić od góry, choć wszyscy dookoła pukali się w czoło, bo przecież "najpierw rozpalasz, a potem, jeb, wiadro węgla na żar i gotowe" :) Po czasie się okazało, że pali się rzeczywiście dłużej i o wiele mniej kopci. Bo kopcić też się kopciło na początku cyklu palenia, ale to z powodu zamontowanej w tym kotle dmuchawy. Jestem przekonany, że przy użyciu miarkownika ciągu dym byłby minimalny.
Trzeba też skierować wyrazy szacunku do firmy Heitz z powodu zalecania palenia od góry w DTRce tego kotła. Z tego, co wiem, robią to jako nieliczni producenci w Polsce. I nie jest to ani niebezpieczne, ani szkodliwe dla kotła. Efekty  możecie zauważyć na zdjęciach poniżej.
Początki czyszczenia po poprzedniku.

Wymiennik po sezonie mojego palenia od góry.

Rozpalanie - faza największego dymu.

Jeden z wielu "Titaniców" po sąsiedzku.


W związku z moimi wyjazdami zagranicę musiałem pomyśleć o modernizacji kotłowni, ale to już temat na kolejny wpis. Do przeczytania!